Ile razy padłeś ofiarą efektu Ikea?

Wiodąca agencja cyfrowa od 2001 roku.

Ile razy padłeś ofiarą efektu Ikea?

Samodzielnie przygotowane jedzenie smakuje lepiej - zgodzisz się z tym? Twoja jajecznica może nie być smaczniejsza niż sushi, ale gdy połączysz ją z jajecznicą sąsiada, przekonasz się, że była lepsza. Dlaczego?

Dzieje się tak, ponieważ doceniamy to, co zrobiliśmy. Jeśli kiedykolwiek montowałeś mebel od znanego szwedzkiego producenta, znasz to uczucie satysfakcji, gdy patrzysz na gotowe dzieło. Niby zwykła kuchnia, a prawie dzieło sztuki, prawda? Myślisz tylko o tym, jak ją złożyć. Nie było łatwo, ale wysiłek i ostateczny sukces sprawiają, że czujesz się bardziej przywiązany do tego mebla. Stąd nazwa: Efekt Ikea.

Efekt Ikea to kolejne odkrycie psychologiczne, które pokazuje, że wartość, jaką przypisujemy rzeczom, jest czysto subiektywna i zależy między innymi od naszego udziału w procesie ich tworzenia.

Przyjrzyjmy się organizacji pracy nad projektem. Pracownik, który jest tylko częścią tego projektu, nigdy nie będzie tak zaangażowany, jak pracownik, który jest jego częścią na każdym etapie.

Ten, kto uczestniczy w czymś od początku do końca, ma większe poczucie współtworzenia. Widzi efekt końcowy. Ten, kto tego nie widzi, przestaje się tym przejmować. Traci z oczu całość, a co za tym idzie - serce. Pomyśl, może powinieneś przemyśleć strukturę i podział pracy w swoim zespole?

Ile razy padłeś ofiarą efektu Ikea? To nie tylko meble i projektowanie wnętrz. Z powodzeniem wykorzystywany jest także w innych branżach, gdyż własny wkład w tworzenie produktu nie musi oznaczać pracy fizycznej, takiej jak skręcanie czy składanie gotowych elementów.

Sam udział w projektowaniu wystarczy, aby poczuć się fajnie. To miejsce, w którym można zaprojektować buty, wybrać model, kolor, materiał. Zadanie nie jest banalne, bo wybór materiałów i wszelkich konfiguracji połączeń jest niemal nieskończony.

Ale w rezultacie otrzymujemy spersonalizowane buty, więc szansa, że spotkamy kogoś identycznego w tramwaju jest bliska zeru. I to oczywiście działa, bo chcemy się wyróżniać.

Efekt Ikea sprawdza się w przypadku... dzieci

Rodzice również wiedzą, jak działa ten schemat. Żadna z gotowych zabawek nie cieszy tak bardzo, jak ta, którą maluch potrafi zrobić sam. Najbardziej oczywistym przykładem jest oczywiście Lego, klasyczny przykład tego, jak działa na maluchy efekt Ikea. Oczywiście ciekawie jest bawić się już złożonym statkiem kosmicznym, ale największą przyjemność sprawia budowanie modelu krok po kroku zgodnie z instrukcją. Można tu doskonale zaobserwować, kiedy według naukowców efekt Ikea nie zadziała. Jeśli poprosimy 4-letniego chłopca o zbudowanie budowli dla 10-latka, prawdopodobnie nie sprawi mu to frajdy, nawet jeśli konstrukcję uda się ukończyć z pomocą rodziców. Zbyt duży wysiłek włożony w przetwarzanie instrukcji zniechęci dziecko już na starcie.

W rzeczywistości większość kreatywnych zabawek dla dzieci opiera się na efekcie Ikea. Od kilku lat można kupić zestawy do szycia czy składania robotów.

Efekt Ikea z premią ekologiczną

Przyglądając się markom, które z powodzeniem wykorzystują efekt Ikea w swoich działaniach marketingowych, można pokusić się o stwierdzenie, że oprócz zwykłego zadowolenia z pracy włożonej w efekt końcowy, otrzymujemy coś ekstra. Na przykład pewność, że - jak w przypadku kosmetyków - skład jest dokładnie taki, jakiego oczekujemy. Wraz z niesłabnącą popularnością dbania o produkty ekologiczne o bardzo prostym składzie opartym na organicznych składnikach, coraz częściej skłaniamy się ku samodzielnemu robieniu kosmetyków, bo tylko wtedy mamy 100% pewność co do ich zawartości, bez konieczności czytania INCI na opakowaniu.

Efekt Ikea w kuchni

Ciastka w proszku pojawiły się na rynku w latach pięćdziesiątych. Według niej jest to świetny produkt, który oszczędza czas i zmniejsza wysiłek gospodyń domowych, ale kobiety nie chciały ich kupować. Wstydziły się podawać tak przygotowane ciasta gościom. Myślały: "Jak mogę uważać ciasto, do którego właśnie dodałam wodę, za swoje własne?".

Producenci i marketerzy znaleźli rozwiązanie tego problemu. Zmienili skład produktu. Oprócz wody trzeba było dodać również jajko. Proces przygotowania ciasta osiągnął kolejny etap. To wystarczyło, aby zadowolić gospodynie domowe, które teraz poczuły się bardziej "autorkami" portfeli.

Począwszy od gotowania, efekt Ikea staje się coraz silniejszy. Chcemy jeść wspaniałe, pozbawione konserwantów, obfite i smaczne jedzenie. Chcemy też gotować sami, ale często nie mamy na to czasu. I ten fakt wykorzystują firmy, które oferują gotowe zestawy produktów do gotowania. YouFoodz, znany na rynku z wygodnych "gotowców", w odpowiedzi na oczekiwania konsumentów włączył do swojej oferty pudełka z produktami. Dzięki nim w 15 minut można ugotować obiad dla dwóch osób według załączonego przepisu - poczuć się jak kucharz, a brudną robotę, czyli bieganie po sklepach, zwalić na producenta.

Efekt Ikea to tylko mały element układanki, który pokazuje, że trendy konsumenckie opierają się na silnych zasadach. Indywidualizacja, personalizacja, zero kosztów, kwadratowy minimalizm i wiele więcej - to materiał na kolejną opowieść. Jedno jest pewne: w miarę jak konsumenci stają się coraz bardziej aktywni, chcemy brać udział w tworzeniu produktów, które mają nam służyć. Wszystko wskazuje na to, że efekt Ikea to dopiero początek dłuższej historii.

Co możesz zrobić, aby wykorzystać je do zwiększenia wartości swojego produktu lub poprawy wydajności swojego zespołu? Pomyśl o tym!